Joł! Jestem od ponad tygodnia w Holandii. Notka miała być wczoraj... Aczkolwiek życie. Co się działo w tym tygodniu? Tak w skrócie to można uznać, że się aklimatyzowałam - do środy, bo to był ostatni dzień Kermisu. Niestety zapomniałam telefonu z domu, więc zdjęć nie mam.
No.. Także wychodzi, że nic się nie działo. Jednakże byłam 2 razy na zakupach - delikatny haul zawsze spoko.
Szczotka do włosów, bo oczywiście swojej z domu zapomniałam.
Woda po opalaniu się - kilka dni był wielki gorąc i wyglądałam jak buraczek, to łagodziło podrażnienia.
Pianki, słodycz w mordzie, aż do obrzygu.
Tonik, którego też zapomniałam z domu, jakiś z aldika.
Kosmetyczka, bo stara porwała mi się przy wypakowywaniu się w Holandii.
Magiczne pudełko - czemu magiczne? Bo służy do chowania kadzidełek. Wreszcie wsadzę wszystko w jedno miejsce.
Zegarki - szary i biały krokodyli.
Różowy plecak - piękna sprawa za 4e.
Różowe jeansy - jedyna wada to to, że kieszonki są tylko z tyłu.
Zielone spodnie - takie jak różowe, tylko 4 rozmiary za duże.
Fioletowe spodnie - cioci zbywały, więc...
Bluzki - każda za 3e w Zeemanie.
NAJPIĘKNIEJSZY I NAJLEPSZY NABYTEK!
Air Maxy - Nike.
Roshe Runy - Nike.
Powrotowe hamburgery giganty!
Ogólnie pobyt wychodzi coraz fajniej. Z początku byłam nastawiona na 100% NIE bo miałam mieć tu robotę, a po przyjeździe okazało się, że jednak pracy nie będzie. Ale z dnia na dzień jest coraz śmieszniej i sympatyczniej. Także posiedzę sobie tu do 2 sierpnia i mam zamiar ciekawie i owocnie spędzić czas.
xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz