poniedziałek, 20 lipca 2015

My, STUDENCI - czyli: dostałam się!

Joł!

Podstawówka była czasem, który wspominam stosunkowo miło.
Gimnazjum to ludzie, których uwielbiam do tej pory.
Liceum to doświadczenia, które przeżywałam bardzo różnie.
Studia to...

Była to niewiadoma do dziś. Pierwsza rekrutacja zakończyła się tym, że nie dostałam się nigdzie. Miałam złożone podanie na Politechnikę Warszawską na kierunek geoinformatyki - zaciekawiło mnie to, miała to być nowość. Potem złożyłam na SGGW (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego) w Warszawie na logistykę i na inżynierię środowiska. Złożyłam też na Politechnikę Białostocką na logistykę. Okazało się jednak, że pieniądze wydałam na nic. 
Ogólnie rzecz biorąc byłam załamana. Wzięłam urlop na tydzień i nie mogłam tego zmarnować. Kulturalnie więc zaczęłam czytać co, gdzie, jak i do kiedy. 
Wniosek był taki, że wypada przejechać się na ulicę Wiejską do Białegostoku i spytać jak to ma wyglądać. Niespodzianka była taka, że wydział, na którym była logistyka, znajdował się w Kleosinie, więc trzeba było jechać tam. Drugą niespodzianką było to, że na 195 miejsc było 684 chętnych. Poszłam więc do komisji i spytałam jak mogę zmienić kierunek, bo na logistykę nie miałam szans. Pani wytłumaczyła mi co mam zrobić. W środę dokonałam drugiej wpłaty, bo tego wymagała zmiana. W czwartek wsiadłam w pociąg i pojechałam na uczelnie. Złożyłam komplet dokumentów na kierunek zarządzanie. W sobotę rano wyjechałam do Holandii i czekałam. Dziś byłam pierwszy dzień w pracy, wróciłam o godzinie 13 i weszłam na stronę PB, gdzie zobaczyłam: 

















Osiągnęłam 'coś', teraz trzeba tylko pociągnąć to tak, żeby być usatysfakcjonowanym z efektów.

xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz